Przez trzy tygodnie jesteśmy w Los Tagues ( ta wioska rybacka ) ale w soboty będziemy miały dyżur u Salezianów. To kompleks: dom kultury, przychodnia lekarska, stołówka.
Przygoda zaczęła się od spakowania rzeczy. Wszystkie materiały przywiezione w 6 walizkach leżą w bazie Caritas w Punto Fijo, czekają na docelowy gabinet dentystyczny w nowym ośrodku szkolno-wychowawczym dla dzieci niepełnosprawnych. Do gabinetu w Los Tagues przetransferowałyśmy część rzeczy, sprzętu, materiałów. Teraz nowa przygoda, nowy gabinet, nowe pakowanie. Czas – piątek po pracy, czyli z martwicą rozpływną mózgu. Zdolności paranormalnych (poznania przyszłego) brak. Co zabrać? Czego nie? Jacy pacjenci? W co popakować? Tu nie ma worków plastikowych, pudełeczek, papierków i/lub torebek. Szmatki są:D! Ekologia na wysokim poziomie.
I wszystko pójdzie zaraz w 40 stopni do wstrząsarki, czyli na otwartą pakę do Angela Camionety. Camioneta – auto większe od osobówki ale mniejsze od ciężarówki☺.
Jakoś poszło.
A w gabinecie woda z turbiny leciała gdzie powinna, scaler szedł pełna parą, a kątnica jak działała? Wcale (kątnica czyści ubytek w ostatnim etapie leczenia, taki traktorek). A lampa zabiegowa? Świeciła dyndając na kablu. Więc ręcznymi narzędziami skrobałam do czysta, Asia ciągnęła lampę tak żeby jej nie urwać, ale za to celnie oświetlić mi pole zabiegowe. Oczywiście niezbędne piękne lampy czołowe, prezenty od Was, zostały w Los Tagues, a kątnica na baterie w Caritasie…
Na zdjęciu zobaczycie Biskupa Carlosa z innym księdzem z Meksyku, którzy przybiegli nas poratować i naprawić lampę, w tym czasie oczywiście Asia rwała 😀
Coś innego też pokażę.
Ewa, 28.09.2019r.
ⓒ2025 Stomatologia dziecięca i rodzinna Wiewiór-Ka